Opinia dotycząca wniosku o nadanie tytułu profesora sztuk plastycznych

Opinia dotycząca wniosku o nadanie tytułu profesora sztuk plastycznych

Kategorie : Recenzje

OPINIA

dotycząca wniosku

Rady Wydziału Grafiki i Sztuki Mediów

Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu

o nadanie Panu PRZEMYSŁAWOWI TYSZKIEWICZOWI

tytułu profesora sztuk plastycznych

powstała w związku z powołaniem przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów

Dane personalne i kariera zawodowa

Pan Przemysław Tyszkiewicz urodził się 27 grudnia 1964 roku we Wrocławiu.

22 czerwca 1990 roku z wynikiem bardzo dobrym obronił dyplom w zakresie projektowania graficznego na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Promotorami dyplomu byli prof. Jan Jaromir Aleksiun (projektowanie graficzne) i prof. Halina Pawlikowska (grafika warsztatowa). 

Od 1992 roku zatrudniono Go na macierzystym Wydziale jako asystenta prof. Haliny Pawlikowskiej.

7 lipca 1997 roku decyzją Rady Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu nadano Mu kwalifikacje I stopnia w dziedzinie sztuk plastycznych, w dyscyplinie grafiki.

24 października 2002 roku ta sama Rada uznała Jego kwalifikacje II stopnia w dziedzinie sztuk plastycznych, w zakresie dyscypliny artystycznej grafika. Przed-miotem oceny była kolekcja prac graficznych, której towarzyszyło pisemne opracowanie zatytułowane „Akwarium astronomiczne“. Recenzentami w postępowaniu byli prof. Halina Pawlikowska (ASP we Wrocławiu), prof. Roman Żygulski (ASP w Krakowie) i niżej podpisany (ASP w Warszawie - obecne powołanie przez Centralną Komisję czyni mnie w jakimś stopniu specjalistą w zakresie rozwoju osobowości twórczej tego wybitnego Artysty).

Rok później zatrudniono Go na stanowisku profesora nadzwyczajnego, na którym pracuje do dziś. Wówczas kierował także zajęciami dla studentów Wydziału Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach 2005 - 2008 pełnił funkcję kierownika Katedry Grafiki Artystycznej na macierzystym Wydziale, a od roku 2005 prowadził zajęcia z grafiki warsztatowej w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Głogowie - godząc obowiązki z funkcją prezesa Fundacji im. Eugeniusza Gepperta przy ASP we Wrocławiu (2002 - 2010). Marszałek Województwa Dolnośląskiego w 2006 roku powołał Go na funkcję wiceprezesa Zarządu Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju, a prezydent miasta Wrocławia w roku 2009 powierzył Mu członkostwo Rady Muzeum Miejskiego. Od roku 2008 Pan Przemysław Tyszkiewicz kieruje Pracownią Grafiki Artystycznej „Intaglio“, co zasadniczo opisuje Jego techniczne kompetencje w zakresie wklęsłodrukowej grafiki warsztatowej (bo tak, niestety, brzmi dziś oficjalna nazwa grafiki artystycznej). Godząc to wszystko z intensywną i skuteczną pracą twórczą, Pan Tyszkiewicz przywołuje głęboką obserwację, że zadania pilne i naprawdę ważne należy powierzać ludziom najbardziej zajętym!

Ocena wniosku

Poznawanie obecnego etapu rozwoju Artysty rozpocząłem od lektury Autoreferatu. To pouczające doświadczenie, bowiem biegłość w zakresie widzialnej ekspresji nieczęsto chodzi w parze ze zdolnością werbalizacji myśli. Nauczyciele sztuk wizualnych muszą sobie jakoś z tym radzić, bo korekta wymaga słów. Tekst przeczytałem z prawdziwą przyjemnością. Znalazłem tu wiele bliskich mi poglądów i wiele nazwisk osób, które szczególnie cenię, od Jana Jaromira Aleksiuna i Haliny Pawlikowskiej po Geta Stankiewicza, Jacka Szewczyka i Czesława Słanię.

Prof. Andrzej Kostołowski we wstępie do indywidualnej wystawy Tyszkiewicza napisał: Najbardziej uderzające (i czasem przez innych krytykowane) jest u Tyszkiwicza pozbawienie rysunku „lekkości pierwszego zapisu“. To bardzo celna konstatacja, określająca konstytutywną cechę postaw artystycznych wszystkich wyżej wymienionych. A wcześniej także Albrechta Dürera, Martina Schongauera czy Gustawa Doré - co w kolejnej publikacji tenże autor punktował, wskazując na odwieczny, szlachetny rodowód takiej koncepcji sztuki. Trudno pojąć, skąd biorą się w ludziach skłonności do „porządkowania“ pola. Do glajchszaltowania postaw, nawet artystycznych. Przecież w sztuce najważniejsza jest różnorodność, zaś osobisty obraz świata to największa atrakcja!

W środowisku plastycznym (na szczęście) rzadko zdarza się kabotynizm. Sam Autor jest jego zaprzeczeniem. Z pokorą powściąga „ambicje artystyczne, schodząc do roli czeladnika“ (niedosłowny cytat z Autoreferatu). Dziś, gdy PR bywa  ważniejszy niż sens przekazu, skromność rzemieślnika (wyrobnika?) sztuki budzi zwyczajny szacunek. Tym bardziej, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych z nas!

W sztafecie pokoleń powstało przed laty zjawisko nazywane Wrocławską Szkołą Grafiki. Powstało w tym wspaniałym, wielokulturowym, dziko zniszczonym mieście dzięki obecności osiedleńców, paroksyzmem historii przeniesionych ze Lwowa, z Wołynia, z Grecji i Litwy, z Francji, Serbii i Macedonii, z Rumunii i centralnej Polski; obok Cyganów znikąd, błyszczeli Żydzi zewsząd. Gdzie Rosjanie wracający z niemieckich „robót“ znajdowali cieplejsze przytulisko niż u siebie, gdzie Niemcy postanawiali być nadal „u siebie“, nawet nie znając polskiego języka. Szkoda, że nie wykorzystano tego potencjału. Przecież USA swój ewidentny sukces zawdzięcza akceptacji różnorodności - zaś każdy biolog powie, że „chów wsobny“ jest nieszczęściem genetycznym, a odniesieniu do nas - także społecznym. Niedawne wybryki nacjonalistów właśnie w tej części kraju, właśnie w tym mieście wydają się szczególnie niepojęte i odrażające. Trzeba wierzyć, że do czasu spełnienia zaszczytnego miana Europejskiej Stolicy Kultury ten problem zniknie, tak jak pamięć o Nocy Kryształowej i marszach z pochodniami, w jednym rytmie i bez jednej myśli - to też już we Wrocławiu było…

Wszystko powyższe, obok poruszających refleksji o sztuce, znajdziemy w Autoreferacie, którego lekturę warto polecić każdemu, łącznie z redaktorem periodyku „Format“, którego znaczenie już dawno przekroczyło dolnośląskie granice. 

Autor równie pięknie posługuje się słowem jak igłą graficzną, potrafi znaleźć literackie ekwiwalenty obrazów (może jeszcze nie tak wyrafinowane, jak u JJA, który w rekomendacji niniejszego postępowania swym poetyckim kunsztem dotarł do sedna). Lektura tego tekstu winna być obowiązkowa dla studentów, zaś fakultatywna dla  P.T. Koleżanek i Kolegów, nie tylko z Wydziału i Uczelni! Warto! Trzeba!

Pan Przemysław Tyszkiewicz ma olbrzymie osiągnięcia dydaktyczne i wielu Jego wychowanków zdążyło zaznaczyć swoją obecność w świecie kultury. Odnoszą oni spektakularne sukcesy w konkursach artystycznych, a kilka osób w drodze konkursów uzyskało zatrudnienie w Uczelni, bądź w instytucjach współdziałających.

Dla formalności należy zaznaczyć doświadczenie Kandydata w zakresie promocji młodej kadry. 20 grudnia 2005 roku mgr Michał Kurkowski z Politechniki Radomskiej obronił powstałą pod Jego opieką pracę doktorską. Następny doktorant to Maciej Guźniczak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, który korzystał z Jego rad i szczęśliwie zakończył przewód doktorski 11 kwietnia 2006 roku. Ponadto Pan Przemysław Tyszkiewicz był recenzentem w przewodzie doktorskim mgr Małgorzaty Warlikowskiej (ASP we Wrocławiu, finał w dniu 16 maja 2005 roku) oraz mgr. Artura Skowrońskiego (j.w., 5 lipca 2006 roku). W dorobku dydaktycznym Kandydata znajduje się długa lista nazwisk osób, które zaufały Jego koncepcjom dydaktyki artystycznej, odnosząc potem szereg sukcesów. Znakomicie przygotowana dokumentacja postępowania pozwala poznać wszystkie istotne szczegóły.

Przyjętą w środowisku plastycznym miarą aktywności twórczej jest liczba wystaw i wyróżnień w artystycznych konfrontacjach. Wyżej ocenianych wystaw indywidualnych po przewodzie kwalifikacyjnym II st. Pan Przemysław Tyszkiewicz miał 18 (zaś w całym dorobku - 33). Programowo nie uczestnicząc w Światowym Festiwalu Cotygodniowych Nowości, nie zabiegał o pokazy w prestiżowych galeriach, ale zdaje się, także nigdy nie odmawiał. Dlatego wśród lokalnych sal wystawowych, gdzie Jego talent jest znany i ceniony, rzadko pojawiają się adresy zagraniczne. Jest tam Zurich, duńskie Hobro i Wiesbaden w Niemczech. I to mimo, że Autor jest laureatem nagrody im. Daniela Chodowieckiego (ufundowanej przez Güntera Grassa z jego Nagrody Nobla), a Prezydent Wrocławia rycinami Tyszkiewicza obdarowywał m. in. prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera i naszego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wśród prominentnych posiadaczy grafik Tyszkiewicza koniecznie trzeba jeszcze wymienić ostatniego prezydenta RP na uchodźctwie Ryszarda Kaczorowskiego, prezydenta Czech Vaclava Havla, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, José Manuela Barroso oraz obecnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Elita elit! Jednakże pasja, wyobraźnia i pracowitość trudno przebijają się wśród medialnych skandali, budujących rozgłos. Prawda, że krótkotrwały szum łatwiej jest zdyskontować niż ewidentny talent. Ten trzeba poznać, uszanować i zadbać jak  o niezwykły kwiat. A to wymaga czasu, cierpliwości i serca. Kogo dziś na to stać…

Wręczenie grafiki "Miastu Votum" dla Jacquesa Chiraca, Gerharda Schroedera oraz Aleksandra Kwaśniewskiego

Mając, zbiegiem okoliczności, punkt odniesienia, jakim było postępowanie kwalifikacyjne II stopnia (24. X 2002 r.) mogę odpowiedzialnie stwierdzić, że Kandydat wydatnie pomnożył swój dorobek twórczy, a jego dzisiejszy poziom „znacznie przekracza wymagania stawiane w postępowaniach habilitacyjnych“. 

Ten rodzaj ekspresji trzeba zdecydowanie zaliczyć do nurtu sztuki semantycznej. Równowaga kompozycyjna jest tu budowana środkami bardziej finezyjnymi niż ma to miejsce np. w sztuce geometrii. Tam obraz matematycznego porządku jest ewidentny, tutaj zaś wymaga skupienia i wysiłku. Analiza każdej z prac pozwala na stwierdzenie, że Autor tę równowagę osiąga niejako automatycznie: na tym właśnie polega profesjonalizm, że ład wpisany jest już w zamysł twórczy. Portret prof. Tadeusza Lutego, wówczas przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, dowodzi najwyższej klasy fachowości. Podobieństwo postaci wymaga uchwycenia tych minimalnych różnic symetrii twarzy, które decydują o charakterze osoby - tymczasem w grafice konieczne jest odwrócenie ich na matrycy, aby odbitka dała prawdziwy obraz! Portretem rektora Politechniki Wrocławskiej sam Autor zbliżył się do swych protoplastów, do Schongaurea i Geta-Stankiewicza. Jest oczywiste, że już zaznaczył swoją indywidualność i z tymi panami łączy Go rodzaj partnerstwa, koleżeństwa - bo technicznie jest równie biegły, ale pozostaje w kręgu własnych potrzeb emocjonalnych. Dzięki tym grafikom można uwierzyć, że w obrębie Wrocławia można w Odrze spotkać piranie (przed rokiem wyłowiono w Warcie krokodyla, wprawdzie martwego, ale chyba klimat rzeczywiście nam się ociepla). Przed czterdziestu laty miałem okazję uczestniczyć w lokalnym holenderskim święcie. Czczono trzechsetną rocznicę zburzenia w wojnach religijnych jednej trzeciej katedry w Utrechcie, przez którą biegła wówczas ruchliwa ulica. Coś podobnego znajduję w wielu wrocławskich tematach - Tyszkiewicz zna i kocha to miasto, dając mu wszystko, co najlepsze. I najpiękniejsze!

Przekazanie graficznego portretu Rekotra Politechiniki Wrocławskiej prof. Tadeusza Lutego

Osobistym sukcesem Kandydata, oprócz niedzisiejszej wirtuozerii, jest techniczny wyczyn w postaci czerni. Brzmi zaskakująco, ale to prawda. Matowa czerń druku uchodzi w poligrafii za osiągnięcie i wielu ludzi na świecie po dziś dzień m.in. za to ceni miesięcznik „Projekt“. Przemysław Tyszkiewicz, poza wszystkim, jest mistrzem akwatinty. Tak głębokie, aksamitne czernie osiągnąć jest niezwykle trudno  i wie to każdy, kto je trawił. Chwila nieuwagi powoduje, że „linieją“ one, „łysieją“ i stają się zaprzeczeniem właściwego waloru. Czernie Tyszkiewicza przypominają mezzotintę, zasadnie uchodzącą za najwyższy stopień technicznych ambicji (i katorżniczej pracowitości). Załączono w dokumentacji przykłady odbitek stanowych, w wersjach z tłem białym i czarnym - a te ostatnie zdecydowanie górują jakością artystyczną. Warto więc korzystać z owych akwatint, kiedy eksponują zaskakującą, precyzyjnie pokazaną,  fascynującą wyobraźnię. Wiele z tych prac miałem okazję poznać bez pośrednictwa reprodukcji i mogę potwierdzić ich najwyższą klasę, nie tylko technologiczną. Kiedy znudzą się medialne wybryki, chcące uchodzić za sztukę naszych dni, gdy społeczne korzenie ekspresji (dziwnie podobne do twórczości w warunkach totalitarnych) staną się przeżytkiem - wtedy perfekcyjna twórczość Przemysława Tyszkiewicza będzie dobrze świadczyć o naszej generacji. Może nie będzie mówione, że przełom Tysiącleci to czas dla sztuki stracony, bo wolność wypowiedzi mylono z anarchią…

Konkluzja

Znakomita twórczość artystyczna w zakresie grafiki warsztatowej, jej społeczne uznanie w postaci nagród i zapotrzebowanie na nią wśród przedstawicieli elit intelektualnych i politycznych, duże i owocne doświadczenie dydaktyczne, społeczne i organizacyjne - w pełni predestynują Pana Przemysława Tyszkiewicza do nadania Mu tytułu profesora sztuk plastycznych.

Autor: prof. Z. Rafał Strent

Zaloguj się, aby ocenić ten artykuł

Udostępnij